niedziela, 17 maja 2009

The Chariot - Wars and Rumors of Wars


Co raz trudniej, o ciekawe płyty spod wyświechtanego już mocno znaku metalcore'a. Czasy kiedy nowe, mniej lub bardziej wartościowe albumy pojawiały się kilka razy do roku dawno minęły. Ale nadal staram się śledzić nowe wydawnictwa grup, których niegdyś słuchałem z namiętnością. Tymczasem przedstawić chciałem nową płytę zespołu The Chariot, który to długo nie należał do moich szczególnych faworytów. Zmieniło się to dopiero z wydaniem najciekawszego dotychczas "The Fiancee". Niezwykle cenię Jeffa Scogina za to co zrobił wraz z Norma Jean na "Bless the Martyr and Kiss the Child". Kierunek obrany później przez jego zespół wskazuje, że frontman chciał tworzyć muzykę dużo bardziej agresywną i bezkompromisową niż jego koledzy, którzy z każdą płytą spuszczają z tonu. Poprzedni album mimo, że w gruncie rzeczy kontynuował drogę obraną wcześniej stał na dużo wyższym poziomie. Nie zabrakło eksperymentów, jednak niezbyt licznych, a mimo to szczególnie rozpoznawalnych i charakterystycznych. "Wars and Rumors of Wars" natomiast żadnym zaskoczeniem nie jest i do dyskografii wnosi tylko dużą dawkę solidnego grania. Stylem nadal mocno nawiązują do wspomnianej płyty NJ i już samo to jest dla mnie dużym plusem. Numery oparte są na uproszczonych kompozycjach przesiąkniętych jak zwykle agresywnym wokalem i szalonymi riffami, ze spora ilością breakdownów. Już po pierwszym przesłuchaniu jednak, możemy stwierdzić, że niestety grupa zatraciła chęć kombinowania co wpływa na ogólny odbiór ich nowych utworów. Płyta trwa zaledwie 30 minut i jej zawartość spełnia swoje zadanie, jakim według mnie jest nowy materiał na koncerty i pretekst by takowe grać. Sympatyków ciężkiego łojenia zagranego z głową nie brakuje i pewnie jak długo The Chariot i inne podobne im zespoły będą mieć swoją publiczność, tak długo będą powstawać takie płyty.

wtorek, 12 maja 2009

Blindead - Impulse EP


Od jakiegoś czasu Polska scena muzyczna, może kojarzyć się fanom ciężkich brzmień nie tylko z grupami death metalowymi. Wszystko za sprawą gdyńskiego Blindead, który może stać się na naszym ważnym towarem eksportowym. Ich zeszło roczny krążek "Autoscopia / Murder In Phazes" jest dla mnie wyjątkowy z kilku względów. Dawno nie było w naszym kraju grupy, która tworzyłaby muzykę w sposób bezkompromisowy i jednocześnie stojacy na wysokim poziomie kompozycyjnym i produkcyjnym, a do tego która byłaby w stanie odnieść sukces. Blindead ma ku temu predyspozycje, mimo że w polskiej muzyce doom/sludge metalowej dopiero przeciera szlaki.

"Impulse" EP to solidne wydawnictwo, które potwierdza moją pozytywną opinię o tych panach. Trzy utwory utrzymane są w oryginalnej konwencji, opartej na budowaniu klimatu. W odróżnieniu od poprzedniej płyty, więcej na niej spokoju, ciszy, momentów melodyjnego śpiewu (także żeńskiego). Mniej jest gwałtowności czy też nagłych wybuchów, które są przecież stałym elementem tej muzyki. Dominuje zrównoważony nastrój i minimalizm, a klimat ociera się w dużym stopniu o ambient . Wokale ponownie zostały bardzo precyzyjnie wkomponowane w odpowiednie momenty numerów, zwłaszcza w "Distant Earths" są niezwykłym atutem. Zespół nie boi się zaskakiwać i dlatego z ich muzyką trzeba się koniecznie zapoznać. Sam jestem ciekawy nowych numerów na koncertach, które szykują się w doborowym towarzystwie amerykańskiej Rosetty.

Zao - Awake?


Zao to zespół, który w wyjątkowy sposób wpłynął na to jakiej muzyki słucham. Dlatego, ze szczególnym sentymentem spoglądam na dokonania tej wybitnej kapeli. Bezapelacyjnie pierwsze dwie płyty nagrane z Danem to krążki wybitne, natomiast z kolejnymi było już różnie. Zao nigdy nie bało się eksperymentować i co oczywiste, różnie na tych eksperymedntach wychodziło. Dobry kocnept album w postaci "The Funeral of God" , a następnie kompletna klapa w postaci "The Fear is What...". Tymczasem po trzech latach ciszy, Zao przebudziło się wydając nowy album "Awake?". Gdy zobaczyłem po raz pierwszy pytajnik w tytyle, zastanawiałem się czy aby nie będzie on proroczy i czy przebudzenie nie będzie tylko krokiem w stronę grobu.

Już pierwsze dźwięki nowej płyty mówią o niej bardzo wiele. Grupa odeszła od nieudanych prób nagrywania na analogowych taśmach znanych z poprzedniej płyty. To zło wcielone spowodowało utratę jednej z najbardziej charakterystycznych dla Zao cech w postaci specyficznych gitar i wokalu Weyandta. Dzięki temu grupa wraca do korzeni brzmienie jest naprawdę powalające. Z każdym kolejnym utworem cieszyłem się mogąc słuchać takiego Zao, jakiego nie dane mi było przez pięć ostatnich lat. Mocne, toporne riffy i ten wybitny, przerażający, niedościgniony wokal Weyandta sprawiają, że Zao faktycznie przebudziło się. Utwory trzymają wysoki poziom kompozycyjny, nie brakuje ciekawych riffów i wspaniałej pracy sekcji rytmicznej. Charakterystyczne, że powrócili również do śpiewanych chórków, które być może mogą wadzić. Mnie jednak ani na "The Funeral...", ani na "Awake?" nie przeszkadzają. Jedni z prekursorów metalcore'a, wracają w świetnym stylu i "Awake?" z pewnością nie zawiedze nikogo kto ich dokonania ceni. Ja zdaję sobie sprawę, że moja ocena jest mocno subiektywna, dlatego można od niej spokojnie odjąć jeden stopień.