sobota, 25 lipca 2009

City of Ships - Look What God Did to Us


Amerykanów z City of Ships miałem okazję zobaczyć na żywo we wrocławskim Firleju, gdzie grupa ta występowała przed Blindead i Rosettą. Zagrali tylko cztery utwory, a ich koncert można by określić jako "taki sobie", głównie za sprawą nie najlepszego nagłośnienia. W zasadzie po ich występie zapamiętałem jedynie osobę wokalisty / gitarzysty z jego specyficznym, monotonnym wokalem. Tym większe moje zdziwienie po przesłuchaniu nowego albumu zespołu, jak koncert ten był złudny, ponieważ to co najlepsze w muzyce City of Ships nie było tego dnia kompletnie słyszalne.

"Look What God Did to Us" zawiera dziesięć świetnie zaaranżowanych utworów oscylujących wokół tzw. post-hardcore (nie znoszę terminów muzycznych z przedrostkiem "post"), ale najlepiej moim zdaniem do tego grania pasuje słowo "sludge", a szczególnie jedno z polskich tłumaczeń: "muł". Z pewnością takie moje skojarzenie ze względu na wspominaną manierę wokalną lidera zespołu, ponieważ sama muzyka do najbardziej "zamulających" nie należy, a wręcz przeciwnie - porywa. Największym atutem City of Ships jest wszechstronny gitarzysta / wokalista, który jest dla kapeli znakiem rozpoznawczym, a w szczególnym stopniu tworzone przez niego zachwycające riffy. Dzięki jego pracy zespół zyskał to co najbardziej cenię, czyli nowatorskie, ekstrawaganckie brzmienie. Wobec tej płyty nie można przejść obojętnie mówiąc "takie sobie" (jak ja po koncercie), bo City of Ships albo odrzuca na wstępie, albo przykuwa uwagę na długo.

Moja początkowa niechęć wyniesiona z Firleja zamieniła się w uznanie dla umiejętności zarówno aranżacyjnych jak i technicznych tych debiutujących muzyków. Potrafili oni stworzyć świetny album, o specyficznym klimacie, z wieloma świetnymi riffami. "Look What God Did to Us" to jedna z ważniejszych pozycji obecnego roku, który jak do tej pory nie przyniósł wielu wybitnych płyt, ale z pewnością omawiany album znajdzie się w czołówce mojego rocznego podsumowania.

środa, 15 lipca 2009

Mindfield - Snap of Fingers EP


Jest niezwykle trudno zachować wskazany obiektywizm pisząc recenzję debiutu grupy z własnego miasta, której się mocno kibicuje. Postaram się jednak nie pisać panegiryku, ale spojrzeć krytycznym okiem (uchem) słuchacza na ten debiut dobrze zapowiadającego się zespołu.

Mindfield to kwartet z Jasła, który powstał na gruzach innej lokalnej formacji Trigger. Jest to zdecydowanie najbardziej wyrazisty i poważny projekt z jakim przyszło mi się spotkać na miejscowym gruncie. Chłopaki nie próżnują i starają się promować swój materiał we wszelaki sposób, za pośrednictwem radia jak i tv, mam nadzieję że również moje słowa zachęcą kogoś aby zapoznać się z ich twórczością czy pójść na koncert.

Jak sami twierdzą ich muzykę ciężko wrzucić do jednej szufladki, a i ja nigdy nie byłem zwolennikiem sypania z rękawa odgórnie narzuconymi terminami. Z pewnością dla osłuchanego odbiorcy za pierwszym razem nasuną się wyraźne inspiracje jakimi posługuje się Mindfield. Ja posunąłbym się to stwierdzenia, że ich styl to wypadkowa wpływów Sepultury i Toola choć i tak będzie to pewnie mocne nadużycie. Największym znakiem rozpoznawczym Mindfield jest ich oryginalny styl, w dużej mierze oparty na ciekawej, specyficznej manierze wokalnej Karola Pankiewicza, która nadaję całości na zmianę melodyjności i ciężaru. Słychać, że kompozycję powstawały w sposób spontaniczny, ale przy tym materiał jest przemyślany i zmiany tempa nadają klimatycznego wymiaru muzyce, a nie powodują u słuchacza konsternacji. Nie boję się nazwać też tej muzyki wręcz na swój sposób przebojową. Snap of Fingers to solidnie zagrany i poprawnie nagrany materiał, który również na koncertach świetnie się sprawdza. Szczególnie podoba mi się kiedy muzycy zwalniają i starają się budować napięcie aby po chwili wybuchnąć. Być może na kolejnych wydawnictwach będzie więcej takich momentów.

Mindfield dopiero zaczynają swoją przygodę, a ich debiutancki EP już napawa optymizmem i liczę, że nowych pomysłów których im nie brakuje będę mógł posłuchać na ich następnych płytach. Nie boją się grać po swojemu i nie kopiując przy tym dokonań innych powinni rozwijać swój styl dalej. Liczę podobnie jak sam zespół, że ich wysiłek zostanie doceniony i będziemy mogli jeszcze posłuchać ich pełnych płyt w niedalekiej przyszłości.

www.myspace.com/mindfieldjaslo